Dawno mnie tutaj – na blogu nie było 😉 Ale wpada do mojej skrzynki na prawdę dużo pytań dotyczących przyczepki i wózka sportowego/do biegania. W związku z tym chcę się z Wami podzielić moimi doświadczeniami. Tekst jest podzielony na pytania i odpowiedzi. Uznałam, że tak będzie to najbardziej czytelne i przejrzyste.

Od początku zaufałam marce Thule i to właśnie z ich produktów korzystam:
– przyczepka Thule Chariot Sport 1
– wózek Thule Glide 2
– nosidło turystyczne Thule Sapling Child Carrier (o tym produkcie jeszcze kiedyś napiszę)
Nie miałam okazji testować produktów innych producentów, więc poniższy tekst opieram o własne doświadczenia z wymienionymi powyżej produktami.

Jako pierwszym sprzęt kupiliśmy przyczepkę Thule Chariot Sport 1 i to ona nam towarzyszyła niemalże od początku naszych sportowych aktywności z dzieckiem. Kiedy Mieszko skończył roczek wymieniliśmy naszą „zwykłą” spacerówkę na wózek sportowy Thule Glide 2 i tym sposobem w naszym garażu jest coraz mniej miejsca, bo gdzieś to wszystko trzeba pomieścić 😉

Kilka słów o wózku


Na rynku mamy dostępne modele Thule Urban Glide 2 i Thule Glide 2.
My ostatecznie zdecydowaliśmy się na wersję typowo biegową, czyli Glide 2, głównie ze względu na wagę (jest nieco lżejszy niż Urban Glide 2). Awaryjnie jeśli trzeba iść do sklepu z jakimś mniejszym wózkiem wciąż mamy dalej naszą „zwykłą”  spacerówkę. Jeśli ktoś chce mieć jeden bardziej uniwersalny wózek to raczej polecałabym Thule Urban Glide 2. Będzie się lepiej spisywał ze względu na ruchowe koło z przodu. Ja postawiłam głównie na komfort w trakcie aktywności stąd decyzja o wersji ze sztywnym kołem.
Do wózka polecam dokupić moskitierę. Nie zrobiłam tego od razu i zaraz po powrocie z pierwszego biegania z dzieckiem zamawiałam ją. Był słoneczny, ale dość wietrzny dzień, jak biegliśmy pod wiatr to Mieszko był bardzo niespokojny, bo mu wiało w buźkę. Moskitiera zawsze troszkę jednak chroni i oczywiście jest to dodatkowe zabezpieczenie przed owadami i innymi insektami jak biegamy czy jesteśmy na rolkach. W przyczepce jest to dość oczywiste, bo tam po prostu na stałe jest zamontowana siatka.
Mamy też pałąk,  który dokupuje się osobno i on akurat jest dość ważny. Przede wszystkim kwestie związane z bezpieczeństwem, ale też Mieszko wystawia sobie nóżki, chwyta się go itd.
Do wózka można oczywiście dokupić też inne akcesoria. Ja mam uchwyt na bidon, tackę, pokrowiec przeciwdeszczowy. Z wszystkiego korzystam, ale bez tych gadżetów też można żyć 😉
Coś na co ja zwróciłam uwagę i mam nadzieję, że będzie to kwestia przyzwyczajenia: wózek ma węższy uchwyt do prowadzenia od przyczepki i tutaj nie ukrywam, że jak na razie nie mogę się na to przestawić. Jeśli chodzi o komfort trzymania to wygodniej mi się biega z przyczepką, ale tak jak wspomniałam: myślę, że to kwestia przyzwyczajenia i z czasem też nie będzie to dla mnie stanowiło różnicy i przestanę na to w ogóle zwracać uwagę.

Kilka słów o przyczepce

Wchodząc na stronę Thule widzimy kilka modeli przyczepek i na pierwszy rzut oka wydają się one bardzo podobne do siebie więc po co przepłacać?  🙂 Sama na początku nie wiedziałam o co chodzi z tymi różnicami i ciężko mi to było ogarnąć 😉 Jeszcze raz napiszę, że my korzystamy z najwyższego modelu czyli Thule Chariot Sport 1. Co ma ten model i dlaczego warto? (kluczowe wg mnie punkty):
1. hamulec tarczowy (nie jest wbudowany w każdej przyczepce, można go dokupić, ale w przypadku tej wersji przyczepki jest już w zestawie) Dlaczego warto? Mi bardzo ułatwia jazdę na rolkach, lub poruszanie się w terenie w szczególności na stromych zejściach. Przyczepka jest dość ciężka, ja stosunkowo nie wiele ważę i musiałabym niekiedy naprawdę użyć dużo siły zeby utrzymać przyczepkę.
2. boczne wywietrznik – w niektórych modelach przyczepki po bokach mamy folie, w najwyższym modelu jest siateczki i do tego foliowe osłonki, które są na zamek i można je odpinać lub zapinać w zależności od pogody. Nie wyobrażam sobie samej folii, szczególnie latem… siateczki po bokach dają jednak zdecydowanie lepsza cyrkulacje powietrza
—-
W przyczepce po bokach brakuje czegoś zasłaniającego słońce. Ja brałam po prostu pieluszkę i jakoś ją tam mocowałam jak słońce było na tyle nisko, że świeciło z boku na dziecko, podobnie od góry: słoneczko potrafi świecić na główkę dziecka przez górną siatkę.

Dlaczego wózek jeśli miałam już przyczepkę?
Potrzeba nowego wózka narodziła się na wiosnę, tak jak już wspomniałam. Przyczyny były trzy:
1. Mieszko jest coraz większy, coraz bardziej interesuje go otaczający świat, a w przyczepce pole widzenia jest ograniczone. Zauważyłam wychodząc z nim na spacery w „zwykłej” spacerówce, że po prostu obserwacja sprawia mu dużo frajdy i nie chciałam mu tego zabierać wsadzając go ciągle do przyczepki.
2. Wózek jest zdecydowanie lżejszy od przyczepki. Mieszko coraz więcej waży więc w jakiś sposób, trzeba „odlekaczać” sprzęt, żeby dalej komfortowo się biegało 😉
3. Oba produkty szybko się składa i wrzuca do auta, ale wózek to jest 2 sekundy, jest po prostu łatwiejszy i szybszy w obsłudze co niekiedy znacznie ułatwia życie 😉

Od kiedy zacząć przygodę z przyczepką i hamaczkiem?


Oj… to pytanie chyba pojawia się najczęściej i niestety, ale nie znam na nie odpowiedzi. Sama długo szukałam… Ilu rodziców, ilu fizjoterapuetów tyle teorii na ten temat ;)Uważa, że trzeba podejść do tematu „z głową i zdrowym rozsądkiem”. Każdy z nas zna swoje dziecko i widzi czy  jest ono gotowe na takie przygody. My zaczęliśmy pierwsze wypady z dzieckiem w hamaczku kiedy miał 3 miesiące i nabrał troszkę ciałka, tzn. ważył powyżej 4 kg. Na początku zabierałam go na 40 min co 2-3 dni, przeplatając to spacerami w gondoli, z czasem lekko wydłużyłam czas w przyczepce i zwiększałam częstotliwość, ale wszystko na spokojnie co kilka, kilkanaście dni. Pierwsze miesiące to u nas głównie bieganie i rolki po ścieżce asfaltowej. Później rozszerzyliśmy nasze wypady o spokojne wyjścia w teren, ale bez żadnych ekstremalnych tras. Jesienią kiedy Mieszko miał 8 miesięcy dopiero wsiadłam na rower z przyczepką. Wcześniej po prostu tego „nie czułam”. Wiem, że są osoby, które jeżdzą już nawet z 3-4 miesięcznym dzieckiem na rowerze, ale mi się wydawało, że jest to ze wszystkich aktywności najbardziej niebezpieczne więc poczekałam, aż sama poczuję, że to jest ok. Później były skitury, ale to oczywiście zweryfikowała pora roku 🙂 W miedzy czasie bywaliśmy u dziecięcego fizjoterapuety żeby skontrolować, czy młody nie ma przykurczy i czy wszystko ok. Także u nas przygoda z hamaczkiem zaczęła się po 3 miesiącu, ale na spokojnie 😉 Nie jeździliśmy od razu na całodniowe wyprawy, przyzwyczajaliśmy się do przyczepki oboje. Ja obserwowałam dziecko jak się zachowuje, sama też coraz mocniej „czułam” tą przyczepkę. Pewnie gdyby to było drugie lub kolejne dziecko to człowiek podszedłby do tematu jeszcze inaczej, ale Mieszko jest pierwszy więc wielu rzeczy po prostu się uczę 🙂 Na koniec dodam, że my przez pierwsze miesiące używaliśmy również w hamaczku poduszki typu „motylek”, żeby dodatkowo stabilizowała głowę.

 

Co lepsze? Wózek czy przyczepka?
To jest pytanie na które chyba ciężko jest odpowiedzieć, bo to zależy jakie mamy oczekiwania i czego potrzebujemy.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez przyczepki, a wózek jest fajnym uzupełnieniem. Ktoś inny może mieć po prostu inne potrzeby i wystarczy mu tylko wózek.
^ Z przyczepką mogę uprawiać dużo różnych aktywności: rower, bieganie, rolki, skitury, wyjścia w góry. Wykorzystuję ją całorocznie. Jeśli ktoś chce tylko biegać, albo wyjść na rolki wystarczy wózek.
^ Zimą przyczepka była „pełniejsza”, tutaj mam na myśli fakt, że łatwiej mi było dziecko owinąć w śpiworek i ewentualnie okryć dodatkowym kocem. Jak sypał śnieg zakrywałam folią. Przyczepka jest też „głębsza” dzięki czemu dziecko jest bardziej osłonięte chociażby od wiatru.
My mieszkamy w Krynicy- Zdroju, gdzie okres jesienno-zimowy jest o wiele dłuższy i wyjście z przyczepką dawało mi o wiele większy komfort i poczucie, że dziecku nie jest zimno. Oczywiście do wózka też można dokupić śpiworek, ale w moim odczuciu w przyczepce to wszystko jest zabudowane i lepiej/łatwiej to wszystko poukładać.
^ byliśmy z przyczepką na różnych szlakach turystycznych, trudniejszych również i super sobie dawała radę. Tutaj nie mam porównania jak sprawowałby się wózek, bo jeszcze nie miałam okazji z nim wyjść na takie powiedzmy bardziej extramalne ścieżki, ale raczej też poradziłby sobie, chociaż przyczepka w swojej budowie jest bardziej masywna, więc tym samym bardziej odporna na kamienie i większe przeszkody.

Kolejne pytanie jakie dostaję od Was często to „Jaki wózek na początek?”.
U nas była taka historia, że dostaliśmy „zwykłą” gondolę i spacerówkę i z niej korzystaliśmy, ale jakbym miała kupować mając aktualne doświadczenia i przemyślenia to bez zastanowienia brałabym od początku wózek sportowy. Jako miłośniczka marki Thule pewnie byłby to Thule Urban Glide 2.

Podsumowując:
W mojej ocenie: jeśli ktoś chce się skupić tylko na bieganiu, rolkach, spacerach wystarczy wózek, jeśli ktoś chce rozszerzyć swoje aktywności o rower i skitury to lepiej pomyśleć o przyczepce 🙂

 

Więcej zdjęć i inspiracji na aktywności sportowe z dzieckiem znajdziecie u mnie na instagramie