Kilka dni temu wrzuciłam na insta story możliwość zadania mi kilku pytań, ponieważ po moim starcie w Vibram UTLO – Ultra Trail Lago d’Orta oprócz gratulacji dostawałam też sporo wiadomości prywatnych, w których dopytywaliście o pewne rzeczy związane ze startem. Postanowiłam dla Was wszystko zebrać w całość 🙂
Zacznę od tego, że pomysł przebiegnięcia pierwszej „setki” pojawił się tak naprawdę we wrześniu. Miała to być dla mnie przede wszystkim przygoda, sprawdzenie się na takim dystansie i sprawdzenie organizmu jak reaguje na bieganie w nocy. Stojąc na starcie nie miałam wobec siebie żadnych oczekiwań, chciałam po prostu to przebiec, ukończyć. Widząc pogodę jaka miała być na samym biegu troszkę się zniechęciłam, ale „człowiek nie taki co by zębów nie zagryzł i nie pobiegł” ;). Przygotowałam na punkty kilka kompletów na przebranie gdyby okazało się, że jestem mocno wychłodzona i pobiegałam….
Najczęściej zadawanym pytaniem przez Was było:
Jak długo i w jaki sposób się do tego przygotowywałam?
Tak jak napisałam we wstępie: pomysł na ten bieg pojawił się we wrześniu więc czasu na przygotowania było bardzo mało. W między czasie wypadło kilka weekendów w pracy, więc tak realnie to zrobiłam 2 razy w weekend dłuższe wybiegania, jeden weekend po ok 30km w sb i ndz i kolejny to dwa dni po ok 35 km. Także patrząc na to było tego zdecydowanie za mało, ale musimy pamiętać o tym, że ja przez cały czas przygotowuję się i trenuję pod biegi 40-60 km więc są one nieco krótsze, ale jednak to też dłuższe dystanse, więc to nie jest tak, że w ciągu 1,5 miesiąca nagle zrobiłam formę na 100km. To był efekt kilkumiesięcznej pracy plus na końcu dołożenie większej ilości kilometrów, ale jeśli ktoś planuje przebiegnięcie takiego długiego dystansu i ma t w swoim kalendarzu startowym to przez cały czas należy o tym myśleć i pod to się przygotowywać.
W niedalekiej odległości od starty pobiegłam jeszcze Bieg Trzech Kopców oraz Cracovia Półmaraton. Oba starty potraktowałam jako w miarę mocny trening, ale pobiegłam je tak, żeby się „nie zajechać” (tutaj dodam, że na pewno 1h27 min to nie jest mój maks na półmaratonie, bo wiedziałam, że za 5 dni miałam biec setkę, więc pobiegłam to mocno, ale ze sporym zapasem sił;))
Dodatkowo mogę tutaj dodać, że ja mam dość mocno wytrzymały organizm od dziecka. Stąd też czułam, że jestem w stanie pokonać te 100km nawet nie będąc do tego idealnie przygotowana, bo zagryzłam zęby i tyle. Ale na pewno to nie jest przepis na sukces J Także jeśli myślicie o dłuższym bieganiu to trzeba przede wszystkim przygotowywać się do tego przez min. kilka miesięcy, robić długie wybiegania, przyzwyczajać organizm do pracy przez kilkanaście godzin.
Padło też pytanie: na jakim elemencie treningu skupiłam się najbardziej. Tak więc odpowiadając tutaj to śmiało mogę napisać, że długie wybiegania, oraz tzw. „drugi zakres”. Te treningi są męczące, ale to dzięki nim później mamy siłę na długie bieganie.
Kolejne pytania brzmiały:
W jakich butach biegłam?
Szybka odpowiedź: Salomon Slab Ultra 2. Przy czym były to dwie pary. Z tego względu, że lał straszny deszcz i miałam przemoczone buty i skarpetki to przebrałam sobie na drugą parę, żeby biec w miarę komfortowo. Być może straciłam na tym minutkę, ale ostatecznie to się opłacało, bo nie miałam żadnych problemów związanych z otarciami stóp itp. Do tych butów używałam skarpetek Salomon NSO (uważam je za numer jeden jeśli chodzi o skarpety Salomona).
W jakiej kurtce biegałam?
Tutaj podobna sytuacja jak z butami. Mniej więcej w połowie trasy się przebierałam, bo chyba, żadna kurtka nie wytrzymałaby takich opadów. W momencie jak zaczęłam czuć, że mój organizm się wychładza to zmieniłam „górę”. Na pierwszej połowie trasy miałam kurtkę Slab Hybryd później przebrałam się na Salomon Lightning Race WP JKT W.
To co tutaj też podkreślę, to fakt, że zmiana zarówno kurtki jak i bluzy zajęła mi pewnie 3-4 minutki, bo musiałam przepiąć nr itd, ale znowu uważam, że w ostatecznym „rozrachunku” się to opłacało, bo prawie przez całą trasę czułam się w miarę komfortowo, a dzięki temu miałam siłę i chęci na końcu przyspieszyć.
Jak sobie poradziłam z sennością?
Nie miałam w sumie z tym w ogóle problemu. Też się tego bałam, ale chyba w trakcie biegu człowiek jest pełen emocji i adrenaliny, że w ogóle nie czuć tego, że przychodzi godzina o której normalnie się kładziemy 🙂 Tutaj w ogóle naprawdę tego nie ma co się bać, emocje robią swoje i człowiek idzie do przodu nie myśląc o tym, że mijają kolejne godziny 🙂
To o co zadbałam wcześniej to, żeby naprawdę być wypoczętym i wyspanym. Miałam wszystko wcześniej przygotowane, posprawdzane, nic nie zostawiłam na ostatnią chwilę więc miałam „czystą” głowę w dzień startu.
To chyba też mi dało spory komfort.
Do tych przygotowanych rzeczy należało m.in.:
– już w Polsce widząc jaka ma być pogoda spakowałam do walizki sporo odzieży przeciwdeszczowej
– miałam zapasowe 2 czołówki „jakby co”
– miałam rozpisane jedzenie ile czego mogę zjeść, co może mi być potrzebne itd
– miałam wgranego wcześniej tracka w zegarek, żeby nie panikować w ostatnim momencie, że coś nie działa, coś się nie wgrywa itd
– w Polsce pakowałam się z listą rzeczy, które mam zabrać,a przygotowałam ją kilka dni wcześniej opisując poszczególne elementy (kijki, plecaki, apteczka, czołówki, rękawiczki, termos na herbatę, flaski itd… Dzięki temu łatwiej było mi się spakować i miałam niemalże 100% że niczego nie zapomniałam.
Jakiego innego sprzętu używałam?
– Czołówka SWIFT RL – nowość od Petzla, miałam wątpliwości, czy ją brać bo dostałam ją dwa dni przed startem i bałam się, że nie jest sprawdzona, więc miałam zapasowe światełko ze sobą, ale było mi zupełnie nie potrzebne, czołówka spisała się idealnie, wytrzymała całą noc, a technologia reactiv jest dla mnie rewelacyjna! Przy tej dużej mgle możliwość zmian nasilenia światła nawet do 900 lumenów też była bardzo pomocna.
– Plecak Salomon Slab Sense Ultra5 Set
– rekawiczki m.ni. Bonatt i 3 pary innych na zmianę jak mi przemakały
– kijki Salomon Sense Ultra
Pytania związane z bieganiem, ale nie koniecznie związane z tym konkretnie startem to m.in.
Czy masz trenera?
Tak, mam trenera. Sama wspieram kilka osób biegowo ale myślę, że fajnie jest mieć kogoś kto patrzy z boku na to co Ty robisz 🙂 Współpraca z trenerem znacznie też mi ułatwia życie i skupiam się na treningu, a nie na ułożeniu tego co sama mam robić. Układanie planu samemu sobie byłoby dość ciężkie i znam przypadku, które prowadziły do przetrenowania. Oczywiście moja współpraca z trenerem jest na swój sposób specyficzna. Staram się robić to co mam zadane, ale nie wszystko zawsze jestem w stanie zrobić więc wtedy sama modyfikuję sobie plan w zależności od moich możliwości treningowych.
Na koniec podzielę się z Wami jeszcze jednym: końcowe 8 km kiedy zaczęłam wyprzedzać Delphine Avenier byłam przekonana, że ona mnie dogoni i jeszcze wyprzedzi. Po kilkunastu minutach zauważyłam, że ciężko jest jej mnie dogonić, więc szybko przeanalizowałam sytuację, to ile mam km do końca, zobaczyłam profil trasy na zegarku, żeby upewnić się, że jest tylko w dół i podjęła decyzję „cisnę na maxa w dół ile sił w nogach. Albo utrzymam to tempo i wygram, albo się nie uda i będę druga lub trzecia”. Wiedziałam, że raczej poza podium byłoby mi ciężko spaść.
Tempo wytrzymałam i jeszcze do tego na ostatnich 8 km nadrobiłam 11 minut:)
AND THE WINNER IS….. 🙂
Czy planuję kolejną setkę? 🙂
Nie wiem, na razie muszę odpocząć i porządnie się zregenerować, bo to był naprawdę mocny sezon… 🙂
Zostaw komentarz