Miało być kilka słów o ostatnich startach w Tatrach, i jest… ale w dużym skrócie, bo w końcu mamy wakacje i trzeba korzystać z życia, a nie spędzać czas przed komputerami;)

Sezon biegowy już się rozkręcił na maxa, chociaż tak naprawdę osobiście tego nie czuję i mam wrażenie, że to początek (myślami chyba jednak cały czas jestem jeszcze na nartach). Planu w których zawodach brać udział oczywiście nie mam na ten rok. Pojawiła się okazja powalczyć na Biegowym Weekendzie z Sokołem, więc spróbowałam dwóch biegów: Bieg im. Marduły (32 km, MP w Skyrunningu) oraz w Biegu Zamoyskiego (10 km). To był mój pierwszy w życiu start w Tatrach, pierwsze w życiu zawody tej rangi, pierwsze w życiu spore wyzwanie w walce drużynowej w barwach SALCO SPORT TEAMU.

Nie wiem tak naprawdę czy to szczęście, czy moc w nogach, ale takiego przebiegu sytuacji to chyba nikt się nie spodziewał:

  • III m-ce w MISTRZOSTWACH POLSKI W SKYRUNNINGU (zaraz za Magdaleną Kozielską oraz fantastyczną Anią Figurą – przegrwać z nimi to sama przyjemność)
  • III m-ce w drużynowych MISTRZOSTWACH POLSKI W SKYRUNNINGU – SALCO SPORT TEAM
  • II m-ce w Biegu Zamoyskiego (jak na fakt, że zapomniałam, że mam tam biec i z lekka święcowałam udany start w Mardule noc wcześniej to chyba całkiem niezły wynik 😉

Minęły 2 tygodnie i przyszedł mi do głowy fantastyczny pomysł. Jeśli miałam w planie zrobić jakieś wybieganie w weekend, to dlaczego nie zrobić tego na jakiś zawodach, traktując je na prawdę treningowo. Chwila na namyślenie i przypomniałam sobie, że gdzieś ktoś wspominał o jakimś biegu na Słowacji w Tatrach. Hm… co prawda znaleźć ich stronę internetową nie było łatwo, ale się udało. Szybki mail do koleżanki słowaczki, żeby napisała do nich czy można się jeszcze zarejestrować i proszę bardzo…. wystartowałam w Extreme Sky&Run czyli ponad 34 km po Tatrach.

Przytoczę tutaj to co już napisałam na Facebooku zaraz po biegu, bo już nic więcej nie wymyślę: „To był mój pierwszy start „za granicą”, co prawda niedaleko bo na Słowacji, ale zawsze coś nowego. Bieg znalazłam 2 dni wcześniej, więc jak zawsze na „spontanie” bez jakiś specjalnych przygotowań pokonałam 34 km i ponad 2000 m przewyższeń. Na początku było słońce, mistyczne chmury, ok 8 stopni – można by powiedzieć, że idealna pogoda do biegu. Trasa biegu wyznaczona była magistralą tatrzańską po kamiennych granitach, dzięki czemu bieg był trudny technicznie, ale dodawało to uroku. Cała zabawa zaczęła się dopiero w drugiej połowie biegu, kiedy zaczęło wiać, z nieba leciał grad z deszczem i śniegiem. Pomimo, że dobiegłam do mety przemoczona i zmarznięta na maxa, to był to NAJWSPANIALSZY BIEG jaki zaliczyłam do tej pory. Przepiękna trasa, fantastyczni kibice i wspaniały support Aleksandry Bijak.

W nagrodę za I m-ce w kat K dostałam KAMIEŃ (w kat OPEN byłam na 9 m-c). To najfajniejszy kamień jaki mam i jestem z niego bardzo dumna.”

Podsumowując: i Mardułę i Sky&Run biegłam na luzie, ale biegło mi się po prostu dobrze 🙂